Opublikowany przez: Kasia P. 2014-04-22 08:55:34
Paradoksalnie, efektowny sukces może przysporzyć człowiekowi poważnych problemów. Takie problemy mogą stać się udziałem zwłaszcza tych ludzi, którzy są absolutnie przekonani o tym, że ich sukcesy życiowe czy zawodowe są najzwyczajniej niezasłużone. Co ciekawe, myślą tak nawet pomimo determinacji i ciężkiej pracy, jakie włożyli w osiągnięcie tych sukcesów. W konsekwencji, skrajny brak wiary we własne możliwości sprawia, że tacy ludzie mogą sądzić, że ich całe życie opiera się na oszustwie, podkreślmy, nawet wtedy, gdy jego częścią są sukcesy czy inne osiągniecia życiowe, z których większość z nas byłaby dumna. Taki sposób myślenia o własnym potencjale cechuje ludzi, którzy zmagają się z czymś, co w psychologii nazywamy „syndromem mistyfikatora” (the impostor syndrome).
Po pierwsze, można poszukać możliwości rzetelnej oceny atrybutów, cech zdolności, w których istnienie czy siłę wątpimy.
Po drugie, należy realistycznie patrzeć na przyczyny własnych sukcesów. Można zapisać na kartce wszystkie działania, które doprowadziły człowieka do obecnej pozycji, punktu w karierze, etc... Może się wtedy okazać, i często tak jest, że do sukcesu w pracy przyczyniły się dziesiątki godzin spędzonych na czytaniu, analizach i poszukiwaniu rozwiązań problemów, które pojawiły się w trakcie realizacji projektu. Albo sukces nie byłby możliwy bez poświecenia czasu, który można było spędzić z najbliższymi, na redagowanie ostatecznej wersji raportu. Sukces na rozmowie o pracę nie zdarzyłby się, gdy wcześniej kandydat nie wysłał setek aplikacji do potencjalnych pracodawców, zanim ktoś zaprosił go na rozmowę kwalifikacyjną. Nie wolno ignorować wysokiej ceny, jaką zazwyczaj musimy zapłacić za nasze sukcesy.
Po trzecie, trzeba nauczyć się akceptować wyrazy szacunku i pochwały ze strony innych ludzi. Nie warto w każdym komplemencie doszukiwać się pochlebstw, które mogłyby służyć jakimś innym celom. Pamiętajmy, że stosunkowo najłatwiej akceptować pochwały i uznanie ze strony ludzi, których znamy i którym ufamy. A to oznacza, że…
Po czwarte, trzeba wciąż szukać kontaktów z ludźmi, nawiązywać nowe znajomości, pielęgnować stare. Budować relacje oparte na szczerości, której znaczenie dla wiarygodności pochwał czy wyrazów uznania jest kluczowe.
Po piąte, trzeba nauczyć się rozpoznawać momenty, w których pojawia się napięcie czy zdenerwowanie i myśli, których treść jest wyrazem zwątpienia we własne możliwości. W takich chwilach kluczowe znaczenie ma opanowanie własnych negatywnych emocji. Wbrew pozorom nie jest to specjalnie trudne (proste taktyki samoregulacji emocji opisałem na przykład na moim blogu tu, albo tu), ale trzeba wiedzieć, kiedy zacząć nad sobą panować.
Po szóste, trzeba świętować własne sukcesy, najlepiej w gronie najbliższych nam ludzi. Wkrótce sukces zacznie kojarzyć się z radością a nie z wątpliwościami. Poza tym trzeba uważnie słuchać komplementów i słów uznania, których rodzina i przyjaciele nie będą wtedy żałować. I wierzyć im na słowo.
Po siódme, gdy osiągamy niespodziewany sukces, musimy dać sobie trochę czasu na oswojenie sytuacji, przyzwyczajenie się do nowych warunków. Podniecenie, ale i niepewność związana z odniesionym sukcesem, prawie na pewno miną. I stanie się to raczej wcześniej niż później. Czasami wystarczy poczekać.
Po ósme, trzeba sobie pozwolić na dumę. Czego jeszcze, jeśli nie sukcesów, trzeba do tego, żebyśmy mogli uwierzyć, że jesteśmy warci niemal wszystkiego, co w życiu osiągnęliśmy.
Więcej na: http://www.strefapsyche.swps.pl/
autor: dr Jarosław Kulbat – psycholog społeczny, konsultant i trener, wykładowca SWPS Wrocław, popularyzator nauki i początkujący bloger (Korporacyjne piekło).
Pokaż wszystkie artykuły tego autora
95.40.*.* 2017.10.04 20:34
Czy osoba która to napisała jest jeszcze ? W sumie mam z tym problem i przydałaby mi sie pomoc... :/
Nie masz konta? Zaloguj się, aby pisać swoje własne artykuły.